Samolot do Aspen.

Melinda

Maxxie wziął cięższą torbę Mel, a ona jego lekką. Razem z Blair weszli na lotnisko, zwracając się ku okienku odlotów.

Blair

Blair poprosiła pracownika lotniska, by wziął jej jedną torbę.
Za Maxxim i Mel ruszyła w kierunku odlotów.
Podeszła do okienka.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - odpowiedziała kasjerka.
- Miałam rezerwacją na nazwisko Waldorf. - powiedziała Blair.
- O tak, 3 bilety, 1 klasa. Proszę. - odpowiedziała kobieta i podała Blair 3 bilety.
Blair wzięła je i podała jeden Mel, a drugi MAxxiemu.
- No to możemy jechać. - uśmiechnęła się odsłaniając rządek białych zębów.

Melinda

Melinda również się uśmiechnęła. -odlot mamy z terminalu 68, to w tamtym kierunku. Wskazała i machając do B. i Maxa, poszła w kierunku wyznaczonego terminalu.
Ze swym biletem doszła do stanowiska, gdzie odbierano bagaże, podała walizkę, Maxxie zrobił to samo.

Blair

Blair ruszyła za Mel. Pracownik podał bagaże Blair do odprawy. Blair powoli weszła po schodkach do samolotu i zajęła miejsce, które miała wpisane na bilecie.
Spojrzała w okno. Zostawiała teraz szarą codzienność Beverly Hills i jechała dobrze się bawić. Pomachała w kierunku swoich towarzyszy pokazując gdzie dostała miejsce.

Melinda

Mel usiadła obok Blair.
Odwróciła się by zobaczyć czy u jej brata który siedział za nimi, wszystko w porządku.
Maxxie tylko spojrzał na nią z miną dezaprobaty, która dostatecznie ją poinformowała iż troski na dziś wystarczy.
-będzie super, B. Mel próbowała jakość podnieść na duchu przygnębioną przyjaciółkę.

Blair

- Wiem. - uśmiechnęła się.
- I nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. - powiedziała skierowując wzrok na kuzyna Mel.
- Gdy będziemy tam zapominamy, że BH istnieje. - powiedziała zadowolona Blair ze swojego pomysłu.
Do miejsc podeszła hostessa.
- Coś do picia? Może poduszkę? - zapytała.
- Dla mnie martini. - powiedziała Blair.

Melinda

-dla mnie woda. Powiedziała Mel, odwracając się do brata.
-nic nie potrzebuje, mamusi. Warknął.
-okey. Odpowiedziała.

Blair

- Mel... Wyluzuj mu trochę chociaż prze ten czas. - zaśmiała się Blair.
- Niech też się dobrze bawi. - powiedziała upijając łyk martini.

- Proszę zapiąć pasy, za chwilę startujemy . - powiedział głos z głośnika.
Blair posłusznie zapięła pasy.
- A teraz będą turbulencję. - przeraziła się Blair i przytuliła do fotela.

Melinda

Mel zapięła pasy, i tak by nikt nie widział, sprawdziła czy zapiął je jej brat. Gdy się upewniła. Spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę. -Blair, boisz się latać?

Blair

- Nie, nie, wcale się nie boję. - powiedziała Blair kurczowo trzymając się fotela.
Gdy samolot wzbijał się w powietrze Blair delikatnie pisnęła.
- Kiedy to się skończy? - powtarzała sobie po cichu.
Lot samolotu się ustatkował. Blair rozluźniła się i odpięła pasy.
- A jakie plany na dzisiaj w Aspen? - zapytała śmiejąc się.

Melinda

Mel chciała wybuchnąć śmiechem, widząc zachowanie przyjaciółki.
-no nie wiem, będzie dość późno jak dostaniemy się do Aspen. Stwierdziła, poczuła wibracje telefonu, i ukradkiem ponieważ podczas lotu nie można było używać telefonu, spojrzała na wyświetlacz, i przeczytała sms. Odczytując wiadomość, przypomniała sobie o dzisiejszej sytuacji, która nawet teraz sprawiała, że łzy cisnęły się jej do oczu. Szybko włożyła telefon do torby.

Blair

- Czyli dzisiaj bawimy się w domu. - zaśmiała się Blair.
Widząc zachowanie przyjaciółki zaniepokoiła się.
- Wszystko w porządku ? - zapytała troskliwie.

Melinda

-taak. Odpowiedziała opanowując ból, i żal, jaki się teraz w niej zmagał. Dla uspokojenia zaczęła przeglądać gazetę, przyniesioną przez hostessę.

Blair

Blair wstała.
- Muszę iść do toalety. - powiedziała cicho.
Stanęła na środku i rozejrzała się w którą stronę powinna iść. Ruszyła w prawą stronę, doszła do końca lecz toalety tam nie było. Zawróciła się i poszła w drugą stronę. Otworzyła drzwi i stanęła patrząc w lustro.